czwartek, 18 października 2012

TV or not TV


Nie mam pewności co do tego, dokąd zmierza świat. Ale mam przeczucie, że, mimo wszystko, będzie tam telewizor.
Z niedowierzaniem czytam o ludziach, którzy podejmują wyzwanie (!) dotyczące nieoglądania telewizji i zaskoczeni odkrywają, że telewizor to złodziej czasu. Że tyle innych rzeczy można robić. Że na tak wiele znajduje się czas.

Czytam z niedowierzaniem, bo od lat w moim domu nie ma telewizora. Są co prawda tacy, którzy twierdzą, że jeszcze się dorobimy – babcia mojego Męża. Oraz tacy, którzy chcieli nam oddać swój telewizor – kilkadziesiąt osób. Są także i tacy, którzy wciąż nie mogą zrozumieć to, co my robimy? – bez imion.

Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia jak ludzie znajdują czas na cokolwiek, kiedy po powrocie do domu, po obiedzie, albo, co gorsza, w jego trakcie, włączają telewizor.

Jakiś czas temu, po kilku latach bez telewizora oraz bez mieszkania z rodzicami, podczas kolejnej przeprowadzki, wprowadziłam się, na powrót, do domu rodzinnego. Wracałam z pracy. Jadłam obiad. Włączałam telewizor.
Tu program. Tam serial. Potem Fakty. Potem film po wiadomościach. Potem kolejny program.
A potem już tylko noc.

sobota, 13 października 2012

in/out


Kilka dni temu prawie kupiliśmy mieszkanie.
W głowie, takie rzeczy przychodzą mi bardzo łatwo, zdążyłam się już spakować, przeprowadzić, rozpakować, a nawet przemalować ściany. Już rozpalałam w kominku i szlifowałam drewnane schody.

Gdzieś w międzyczasie okazało się, że zakup 75% kamienicy wiąże się ze sporą zdolnością kredytową, a my takowej nie posiadamy. Nie brakuje nam co prawda dużo i to napawa optymizmem na przyszłość, ale jednak ...

Nic się więc nie zmienia. Zostajemy w białym mieszkaniu na poddaszu, z którego wiadać kostkę brukową z minionych epok. W którym słychać i kościelne dzwony, i całe msze.
Świat się oczywiście nie skończył. A ja? Ja odetchnęłam z ulgą.

Myjąc dziś okna uświadomiłam sobie, że nie wiem ile jestem w stanie poświęcić z tego co mam, po to, by mieć.
Weekendowy, spontaniczny wyjazd mieści się w granicach moich finansowych możliwości. Podobnie jak wyjście do kina czy teatru. Zakupy za trochę więcej niż powinnam wydać. Kosmetyki, na których nie umiem oszczędzać. I przyznaję szczerze, nie mam pewności czy wszystko mieści się w spłacanym kredycie.

A mieszkanie?
Jeśli tamta kamienica jest dla nas - poczeka.

piątek, 5 października 2012

brothers

Nie mam starszego brata. 
Nie wiem więc jak to jest rosnąć z myślą, że obok jest ktoś starszy, większy, być może silniejszy. Ktoś, kto w stosownym momencie podjemie decyzję. 
Wiem jednak, że więzów rodzinnych nie sposób opisać oraz że na starszych braciach można polegać. Mimo upływu lat spoglądać kątem oka na brata i czekać aż On zadecyduje. 

I kiedy wszystko to się wydarza, kiedy bracia stają w obliczu jednej z najtrudniejszych sytuacji w życiu, widzę oczekiwanie w oczach Młodszego. Widzę, jak Starszy decyduje się na zrobienie tego, czy tamtego. A Młodszy pyta „a jeśli nie dasz rady?” „Dam” odpowiada pewnie Starszy i nie wiadomo do końca dla kogo pojawiła się ta nagła stanowczość w Jego głosie. 

Potem słyszę słowa Młodszego „bo ja myślałem, że Ty idziesz, że Ty chcesz”. I widzę ufne spojrzenie, w którym kryją się wspomnienia wspólnych zabaw i sekrety tylko dla dwóch par oczu. 

Widzę mojego Tatę, który zawsze będzie Starszym Bratem.