sobota, 13 października 2012

in/out


Kilka dni temu prawie kupiliśmy mieszkanie.
W głowie, takie rzeczy przychodzą mi bardzo łatwo, zdążyłam się już spakować, przeprowadzić, rozpakować, a nawet przemalować ściany. Już rozpalałam w kominku i szlifowałam drewnane schody.

Gdzieś w międzyczasie okazało się, że zakup 75% kamienicy wiąże się ze sporą zdolnością kredytową, a my takowej nie posiadamy. Nie brakuje nam co prawda dużo i to napawa optymizmem na przyszłość, ale jednak ...

Nic się więc nie zmienia. Zostajemy w białym mieszkaniu na poddaszu, z którego wiadać kostkę brukową z minionych epok. W którym słychać i kościelne dzwony, i całe msze.
Świat się oczywiście nie skończył. A ja? Ja odetchnęłam z ulgą.

Myjąc dziś okna uświadomiłam sobie, że nie wiem ile jestem w stanie poświęcić z tego co mam, po to, by mieć.
Weekendowy, spontaniczny wyjazd mieści się w granicach moich finansowych możliwości. Podobnie jak wyjście do kina czy teatru. Zakupy za trochę więcej niż powinnam wydać. Kosmetyki, na których nie umiem oszczędzać. I przyznaję szczerze, nie mam pewności czy wszystko mieści się w spłacanym kredycie.

A mieszkanie?
Jeśli tamta kamienica jest dla nas - poczeka.

26 komentarzy:

  1. dobre podejście. a przy takim podejściu, wierzę, że się spełni to, co ma się spełnić. o! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie - poczeka :) My też długo się zastanawialiśmy czy nas stać na mieszkanie na kredyt - ale po obliczeniach i analizie, wyszło, że nasze własne mieszkanie będzie droższe w racie kredytu o 200zł niż to co wynajmujemy :) A suma summarum, mąż stwierdził, że jakby nie patrzeć zaoszczędzimy 30 tysięcy jak dziecko pójdzie na studia w Krakowie, bo tyle wyniósł mój kredyt studencki :D a przy trójce - to już prawie 100tys...a mnie opieprza, że planuję co będzie za miesiąc! Jak ja póki co jestem przerażona jednym potomkiem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co o tym myślę. Choć do mieszkania na kredyt mam inne podejście, to w całej tej opowieści dopatruję się zupełnie innego "chcenia". I gdy tak sobie o tym po swojemu myślę, to stwierdzam, że targają mną takie same wątpliwości... nie znalazłam jeszcze odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony to też nie tak, że nie chciałabym mieć własnego mieszkania.

      Usuń
    2. Jasne, stąd wątpliwości. Wykluczenie jednej z możliwości znacznie ułatwiłoby sprawę, ale taka to już chyba nasza kobieca natura... ;)

      Usuń
  4. Ja prowadzę bloga.. tak prowadzę.. ale jak ja bym chciała pisać jak ty! w kilku zdaniach ująć nie tylko jeden sens.. ale sensów kilka.. Pięcioma zdaniami dawać do myślenia.. sprawiać, że człowiek zastanowi się, zatrzyma na chwilę w świecie pędzącym bez tchu. Gratuluję Ci talentu :-) I tylko do jednego przyczepić się mogę.. dlaczego tak rzadko tu piszesz??? :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miło mi to słyszeć :)

      Dlaczego tak rzadko? Bo zwykle łatwiej i szybciej jest mi napisać coś na zielonych-butach - krótko i zwięźle, tak, jak lubię. By pisać tutaj muszę usiąść, chwilkę się zastanowi ć. Mieć czas, którego zwykle mam za mało.

      Usuń
  5. życie z kredytem bywa frustrujące. Dwa miesiące temu kupiłam pierwsze mieszkanie i tak się teraz zastanawiam, czy aby je wykończyć powinnam wgryźć się w ścianę czy wyluzować i uskuteczniać niemal koczowniczy tryb życia;)
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nagle stwierdzasz, że cóż, w sumie zimą w baletkach też jest ok. Na grubą skarpetę :)

      I ja pozdrawiam, trzymaj się dzielnie :)

      Usuń
    2. Ach! I oczywiście, trochę, zazdroszczę własnego mieszkania. Bo to też nie tak, że nie chciałabym jakiegoś mieć.

      Usuń
  6. Też liczę, że jedno miejsce na mnie poczeka. Takie z widokiem na starówkę i 5 kroków od kawiarni z rogalikami pełnymi malin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała moja filozofia, dotycząca "mojego" mieszkania, opiera się na tym, że jeśli nie poczeka to znaczy, że coś byłoby nie tak - albo mieszkanie, albo rata kredytu, albo dach zacząłby przeciekać.

      Trzymam kciuki, by Twoje zaczekało. Choć jeśli nie, to znaczy, że coś tam było nie tak :)

      Usuń
    2. Teoria z rzeczami-nie-tak jest prawdziwa. Przynajmniej sprawdziła się w przypadku wyboru mojego aktualnego miejsca zamieszkania. Było do wyboru większe, bardziej jasne. Już nie pamiętam dlaczego nie zostało one wybrane, ale 3 miesiące po rozstrzygnięciu dylematu w owym bloku wybuchł pożar. Przestarzała instalacja elektryczna. Przykład dosyć drastyczny, ale takie życie...

      Usuń
    3. P.S Czasem z pozoru lepsze rozwiązania przynoszą więcej szkód niż dobrego. :)

      Usuń
  7. Bardzo lubię takie podejście do życia. I prawda jest taka, że w życiu musimy często rezygnować z jednego kosztem drugiego. Tak już jest.
    Ja mam mieszkanie odziedziczone po wujku. W starym bloku, z parkietem w jodełki. Od czterech lat sukcesywnie je remontujemy, zmieniamy. Nie bawiliśmy się w kredyty. Czasem zdarza mi się 'pomarzyć' o czymś większym, o czymś bardziej bliższym moich marzeń ale wiesz co? Lubię te moje 50 metrów...bo przecież dom to nie tylko budynek, dom to ludzie, którzy są wokół nas. A teraz...wszyscy znajomi spłacają kredyty a my nie musimy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio też o czymś marzyłam. Kilka nocy nie spałam, myśląc czy warto tak wiele poświęcać. I też, gdy ostatecznie zrezygnowałam, poczułam ogromną ulgę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawidłowe podejście. Kupić mieszkanie, wziąć kredyt - to nie takie trudne. Sztuką jest spłacać go przez 15,20,30 lat.
    Jakiś czas temu mówiłam - weźmy kredyt, damy radę.
    Mąż mówił - poczekajmy.
    Czekaliśmy, pod wspólnym dachem z teściem.
    Przeglądałam oferty nieruchomości. I nagle zobaczyłam to mieszkanie, które wydawało się idealne. Pod wieloma względami.
    Poszliśmy, obejrzeliśmy. Mąż się zamyślił, zachwycił.
    Narada rodzinna.
    Kupujemy.
    Na szczęście udało się bez kredytu.

    OdpowiedzUsuń
  10. jeśli jest Twoja, na pewno poczeka. a jeśli nie, to znaczy, że gdzieś, może całkiem daleko a może zaraz za rogiem jest inna - jeszcze Twojsza!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie można mieć wszystkiego, ale jeśli ta kamienica ma być Wasza - poczeka i w końcu spełnią się Twoje marzenia by być na swoim.
    Zapraszam http://its-still-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. miałam dokładnie tę samą myśl, kiedy uciekło kiedyś to wymarzone. do wynajęcia wprawdzie, ale jednak. nawet się przez chwilę spłakałam. i co? wyszło na lepsze. a nawet na NAJlepsze. na ten moment. "jak kocha, to poczeka" - i tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja dopiero odkryłam Twoją drugą stronę lustra, Alicjo :) i teoria przeznaczenia i podejście do kredytów też mi bliskie, czasem "bardziej być niż mieć" i perspektywa "wolności" od banków jest bezcenne, a zobaczyć Rzym, kolejna jesień w Paryżu i wyprawa na Kaukaz bardziej kuszące od uwiązania do desek do końca życia, niemniej wymarzonego lokum w wyniku nieobciążonego spadku Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale kamienica z wysokimi pomieszczeniami, dużymi drzwiami i oknami, i miejsce do którego zawsze się wraca(z Paryża czy Pragi lub z torbą pełną nowych kosmetyków).
    A to "u siebie" nie oznacza przecież "na zawsze".

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodam tylko, że my kupiliśmy strych do kapitalnego remontu.
    I remontujemy go bez kredytu. Tylko to trzeba lubić. ja jestem inżynierem budownictwa i cieszę się naszym strychem z wielu powodów (min.: to rozwój zawodowy, odskocznia od biurowej pracy, obserwowanie jak powstaje MÓJ DOM, i nie mogę się doczekać efektu). Mąż mój zawsze interesował się nieruchomościami (ale nie zimną kalkulacją drożej-taniej, większe-)mniejsze, analizował układy, lokalizacje, firmy) i lubi tzw "męskie prace". No i strych znajduje się w bloku w którym mój mąż spędził 6 pierwszych lat swojego życia. A na kupno czekaliśmy 2 lata (pełne wątpliwości, kryzysów...marzeń). Tylko trzeba to lubić i chyba nie można tego robić kosztem innych pasji. Trzymam kciuki za Twoje miejsce na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wierzę w rządzenie losu. Choć niektórzy mówią, że to zbyt mistyczne to może właśnie dlatego nie mieliście dostać tego kredytu, by móc troszkę pożyć, podoświadczać. Co z tego, że mielibyście super lokum, gdy kłócilibyście się o brak pieniędzy na wakacje czy kolację we dwójkę w miłej restauracji. Jeżeli jednak jest Wam przeznaczona to niebawem będzie Wasza ;) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj.

    Jeśli tamta kamienica jest dla Was, poczeka.
    I wiem , co mówię.
    Kilka lat temu planowaliśmy kupić konkretną działkę w konkretnym miejscu.
    Nie kupiliśmy jej z konkretnych względów.
    Kilka lat później,kupiliśmy konkretny dom na konkretnej działce.
    I to była właśnie ta konkretna działka sprzed kilku lat.
    Od 1.5 roku mieszkam tam, gdzie chciałam mieszkać kilka lat temu,a na zakup której nie miałam wówczas konkretnych funduszy ;)

    Pozdrawiam
    Marzena

    OdpowiedzUsuń