sobota, 9 lutego 2013

(no) answer

Nie aż tak dawno temu pewna mała dziewczynka zapytała mnie:
- A Ty masz dzieci?
- Nie mam.
- A dlaczego?
I nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć rozległ się dorosły głos:
- Bo ciocia robi teraz karierę.

Nie było to powiedziane złośliwie.
I nie chodzi o to, że tego, co robię niekoniecznie powinno się określać mianem kariery. Ani o to, że dorosły głos był głosem kobiety w siódmym miesiącu ciąży.

Ten dialog huczy mi w głowie. Nieprzerwanie i tak samo głośno od kilku tygodni.
Bo w ostatnim zdaniu była pewna bezkompromisowość. I szorstkie albo-albo, które zdawało się pokazywać, że w życiu zawsze należy wybrać.

A ja się nie zgadzam. Ani na wybór, ani na udzielanie odpowiedzi w moim imieniu.

31 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A mnie pytanie nie przeszkadza. Dużo bardziej nie lubię tego, co pojawia się po odpowiedzi.
      Spojrzenie.
      Kiwnięcie głową.
      Dobra rada.
      Kilka słów o zegarze. Czasie, który ucieka, o pracy.

      A najbardziej na świecie nie lubię młodych matek, które nagle stają się skarbnicą wiedzy i któraś raz po raz "poleca mi" macierzyństwo.

      Usuń
    2. a mnie się wydaje, że przez tę kobietę przemawiał jakiś rodzaj zazdrości, że jest Ci lepiej, wygodniej, masz czas na pasje, etc. I że się nie spieszysz. Najczęściej tego typu stwierdzenia wypowiadane są w sposób bezrefleksyjny właśnie, co drażni jeszcze bardziej.
      (bardzo lubię ten blog :)


      Usuń
    3. (Miło mi to słyszeć.) :)

      Usuń
  2. uhhh...
    Ja natomiast często słyszę "kiedy do pracy"?
    i czasem mam ochotę odpowiedzieć "wcale" choć to nie prawda, ale tak z przekory i dla wyrazu twarzy pytającego.

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym zdaniu nie ma nic dobrego. Tym bardziej że wypowiedziała je kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo najłatwiej jest określić życie jako czarno-białe. I wybory też. I nie widzieć wszystkich odcieni naokoło. A już w czyimś imieniu coś palnąć i oceniać na co drugim kroku... no to jest perfekcyjnie łatwe. A ludziom nie chce się. Nie chce się widzieć szerzej i nie chce się powiedzieć o kimś "dobrze". Wysiłek nie jest dziś w cenie. Ja mam troje dzieci i kocham najbardziej w świecie je mieć :-) i wcale nie jest tak że nie robię kariery bo w swoim rozumieniu robię :-) napisała o tym przepięknie jedna dziewczyna na www.domwherelifehappens.blogspot.com :-) Miło że czasem tu coś napiszesz :-) Uwielbiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do ostatniego zdania to zgadzam się z Tobą.
    Jednak często kariera przekreśla rodzicielstwo. W mojej rodzinie właśnie rośnie mała fasolka, z czego ja bardzo się cieszę. Jej mama również była zadowolona (o tatusiu nie wspomnę ;)) dopóki nie poszła do swojej kierowniczki i dowiedziała się, że gdyby nie ciąża to za moment przechodziłaby szkolenie, zostałaby mistrzem, zmieniła pozycję i oczywiście zarabiane pieniądze. Była zawiedziona, głównie dlatego, że to jej stała praca, a mąż, niestety, umowa o zlecenie i prawdopodobnie likwidacja oddziału. W dzisiejszych czasach jak widać ciężko i o pracę i o dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, o czym piszesz, w mojej opinii, nazywa się dyskryminacją i jest tematem rzeką.
      Mężczyznę, który ma zostać ojcem nikt nie pyta o to, jak przełoży się to na jego pracę. Czy będzie niewyspany? Czy będzie częściej brał urlop? Czy jego myśli będzie zaprzątało dziecko?
      Kobieta, która spodziewa się dziecka przestaje być dobrym pracownikiem. I nie ma znaczenia, że matki są zwykle jeszcze lepiej zorganizowane i bardziej efektywne.
      Są matkami, a więc z założenia są gorsze.

      I to, mam wrażenie, zdarza się tylko w Polsce.

      Usuń
    2. To nie tylko w Polsce tak jest...

      Tylko mysle, ze w Polsce niestety tez kobiety w pewien soposb "zapracowaly" sobie na taka opinie. Siedzenie w domu od poczatku ciazy, domaganie sie innego, specjalnego traktowania, "bo przeciez jestem w ciazy", klapki na oczach, gdzie nagle zaden inny temat oprocz dziecka i macierzynstwa nie istnieje. Potem po powrocie do pracy czestsze urywanie sie bo trzeba z dzieckiem do lekarza, bo trzeba do przedszkola dziecko odebrac itd, czeste zwolnienia bo dziecko chore i nie ma go z kim zostawic... itd itd.
      Wydaje mi sie ze w innych krajach ciaza jest uwazana za cos normalnego i naturalnego,a ciezarne nie maja statusu "swietej krowy"...
      Nie chce zostac zle zrozumiana, i absolutnie nie wrzucam wszytskich do jednego wora, ale wydaje mi sie, ze w Polsce postrzeganie ciezarnych jest jednak inne...

      A "dorosle " mamy, ktore pozjadaly wszytskie rozumy to juz zupelnie inny temat ;-))

      Usuń
    3. Rozumiem ze nie masz dziecka i nie miewasz kataru czy gorączki? Przeziębionemu dorosłemu nie jest w pracy komfortowo a co dopiero przedszkolakowi. A dzieci chorują taka ich uroda. I moze lepiej ze nie wszystkie kobiety zostaja mamami ;-)) Mimo ciekawego życia "z przed dziecka" uważam swoje macierzyństwo za wyjątkowe szczęście. Nie pieję o tym na każdym kroku i nie zanudzam opowiesciam bezdzietnych kolezanek. Natomiast z przykrością stwierdzam że po pytaniu : kiedy dziecko? pojawiło się: kiedy do pracy? :-{ Równie wkurzające co pierwsze :-) Pozdrawiam wszystkie Bezdzietne i Te z Dziećmi

      Usuń
    4. Czytam, podczytuje no i musze sie wypowiedziec. Niestety Tarsis ma racje. W PL jest dyskryminacja kobiet-matek i sporo sobie my-one matki zasluzyly. Mieszkam w Holandii, urodzilam dziecko na 2 roku doktoratu. Nie odczulam i nie widze dyskryminacji, holenderki maja srednio po 3 dzieci, ale wiecie co? W ciazy pracuja do 8 miesiaca (serio, niespotkalam jeszcze ciezarnej niepracujacej!), to jest norma. Musi byc jakies bardzo powazne wskazanie zeby nie pracowac.. Macierzynski trwa tylko 4 mies wliczajac miesiac przed urodzeniem. Dzieci w wieku 3-4 mies. oddawane sa do zlobka (nie mowie, ze to super system, ale dzieki temu matka nie jest gorszym pracownikiem. Dzieci z kaszlem czy katarem chodza do zlobka. Tylko wysoka goraczka jest powodem zostania w domu.Gdy slysze od kolezanek w PL ze dziecko znowu w domu drugi tydzien bo ma kaszel i katar to mnie trafia.. Tak sie nie buduje odpornosci, to dziala w druga strone niestety.. Uff, ok, sorki. Musialam napisac. Bo ciagle slysze o kims ze zaszedl w ciaze i juz na zwolnieniu. NIestety same sobie szkodzimy.

      Usuń
    5. Z mamajagody zgadzam się w 50%. Jestem przeciw zwolnieniom lekarskim ciężarnych (sama pracowałam do ostaniego dnia ciąży) natomiast w kwestii opieki nad dzieckiem się nie zgadzam...jestem przeciwko złobkom wogóle a już nie wyobrazam sobie posyłać tam chorego dziecka (odporność to jedno a komfort chorowania drugie). To system którego trybikiem nie byłam i nie będę.
      pozdrawiam
      ewa

      Usuń
  6. Też często słyszę to pytanie i czasem odpowiadam z przekorą albo złośliwie, choć planuję macierzyństwo i wcale nie mam problemu z "porzuceniem kariery".

    Uważam, że zadawanie go jest czasem niedyskretne i niestosowne nawet jeśli pada z ust bliskiej Rodziny. Są bowiem różne przyczyny dla odkładania decyzji o posiadaniu dziecka i są rzeczy o których nie ze wszystkimi chcę rozmawiać, po prostu!

    Jeśli chodzi o dyskryminację to ostatnio kolega mojego męża poszedł na urlop "tacierzyński", czteromiesięczny i bezpłatny. Na domiar tego jego żona zarabia mniej.
    Zmienia się zatem na lepsze!

    OdpowiedzUsuń
  7. nie musi być albo-albo. jestem tego przykładem. i nie wyobrażam sobie, żebym mogła żyć inaczej.
    ale w takim układzie zawsze (z pełną odpowiedzialnością to piszę) będą jakieś straty, po stronie "kariery", po stronie dziecka i po stronie matki pracującej też. straty różnej natury (i nie chodzi mi o dyskryminację w pracy).
    i jeśli się z tym pogodzisz, co przychodzi z czasem (albo nie przychodzi w ogóle), to da się żyć.
    a na udzielanie odpowiedzi w moim imieniu też się nie zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie zrobiła kariery i jej nie zrobię, dzieci nie mam bo nie mogę i tłumaczenie wszystkim wkoło zmęczyło mnie już dawno temu, terza na pytanie dlaczego odpowiadam bo nie chcę ! i się zamykają wszyscy !

    OdpowiedzUsuń
  9. Skąd ja to znam...chyba jesteśmy w podobnym wieku...i może nawet masz podobnie jak ja, że z jednej strony już byś chciała a z drugiej czuję, że to może mnie ograniczyć...a jednej wszyscy już mają przynajmniej jednego malucha, a z drugiej ja boję się wszystkiego co z tym związane...i nienawidzę być oceniania przez osoby, które patrzą na mnie przez swój pryzmat - albo zazdroszczą tego, że ja mam odwagę na niektóre wybory - choć często nie są one łatwe...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze w takich przypadkach zastanawia mnie, czy ludziom naprawdę się wydaje, że widzą, co jest dla ciebie najlepsze, a ich wzór rodziny/zycia jest jedynym własciwym?

    OdpowiedzUsuń
  11. ...czytam i czytam i czytam....
    Zostaję u Ciebie na dłużej i tu... i tam...
    A teraz idę pomalować paznokcie na czerwono:)

    Pozdrawiam...
    Ola:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdyby ktoś teraz powiedział o mnie, że nie mam dziecka, bo robię karierę, to śmiałabym się tak bardzo, że jajeczka by mi pękły z radości :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Wpadłam, przeczytałam wszystkie posty i chcę więcej! :) Uwielbiam tak krótko i na temat, tak ciekawe myśli ubrane w proste słowa.

    OdpowiedzUsuń
  14. znowu strzelasz focha jak cię ktoś o dzieciaka spyta? albo się rozmnóż wreszcie, albo wyluzuj, skąd ta furia???

    OdpowiedzUsuń
  15. ja nie do końca wiem, co o tym myśleć. bo z jednej strony rzeczywiście życie nie jest czarno-białe i ja też nie zgadzam się na bezkompromisowość, a już tym bardziej na udzielanie odpowiedzi za mnie, ale z drugiej strony wysyłasz nieco mylne sygnały. nigdy chyba nie określiłaś się jasno, co do dzieci - przynajmniej na blogu (np. nie mam, bo nie chcę, bo się nie nadaję, bo nie czuję potrzeby, bo nie mogę, bo cokolwiek innego, co będzie jakimś konkretem). oczywiście świat nie powinien wymuszać na Tobie takiego jasnego określania się, ale żyjemy w Polsce i ludzie, którym pytają, a nie usłyszą konkretu, będą zawsze sobie coś dopowiadać, widzieć to po swojemu i głośno o tym mówić. może więc warto przestać irytować się za każdym razem, gdy ktoś pyta o dzieci i zastanowić się, czy w ogóle chcesz je kiedykolwiek mieć. bo jeśli nie, to przyznaj się do tego. a jeśli tak, to zawsze można powiedzieć "owszem, planuję, ale za jakiś czas. a zegar? niech tyka, ja zdążę". może wtedy będzie łatwiej, może inni przestaną wreszcie pytać, a Ty sama też przestaniesz tak histerycznie reagować na temat macierzyństwa. bo nie każdy dzieci mieć musi, ale obserwując Twoje reakcje w tym temacie, naprawdę można pomyśleć, że 'trochę' przesadzasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co to kogo obchodzi?
      Czy w ogole, czy jeszcze nie teraz, czy pozniej, a moze po prostu nie moge ?
      Tak samo jak nie pytam jakie ktos ma preferencje seksualne, ile zarabia, i jak czesto zmienia skarpetki, tak samo nie zadaje kobietm pytan w stylu a kiey wreszcie bedziesz miala dziecko, albo kiedy wyjdziesz za maz. Proste.
      Nikomu nic do tego, tylko samej pytanej i ewentualnie jej partnerowi.

      Usuń
  16. A mi sie wydaje, ze kobieta zawsze ma wybor i nie musi byc on bezkompromisowy. Mozna przeciez "robic kariere" i byc dobra matka, mozna takze zrezygnowac z pracy (jesli jest taka mozliwosc finansowa) i spelniac sie w macierzynstwie. Mozna tez wcale nie miec dzieci i skupic sie na innych aspektach zycia. I wreszcie mozna miec dzieci i po prostu pracowac, nie robic kariere, tylko tak zwyczajnie pracowac, dla zarobku. Bo nie kazda praca = kariera zawodowa. Natomiast jesli chodzi o te pania, co to za Ciebie udzielila odpowiedzi, to mysle, ze nie chodzilo jej o taki bezkompromisowy wybor. Po prostu w tym momencie jestes na takiej sciezce, potem moze bedzie inna. Nie wiem, moze sie myle, ale tak to widze.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja właśnie się przekonuję, że życie stawia przed nami wybory tego typu i nie jest to łatwe tak, jakby się mogło zdawać. Niedługo będę mamą. Bardzo tego chcę i jest to dla mnie najważniejsze. Ale sytuacja z moją karierą, która od dwóch lat dobrze się układa i rozwija, została teraz zachwiana. I myślę sobie, że to takie łatwe pogodzić jedno z drugim. I chcę to godzić i wiem, że umiem i że mogę. Ale chyba tylko ja tak myślę, bo pracodawca myśli trochę odmiennie. I gdzieś w środku mam żal, mam strach, mam poczucie, że jednak jedno, to najważniejsze dla mnie (dzidziuś), kosztem drugiego (praca). I zadaję sobie pytanie dlaczego ludzie ludziom utrudniają życie? Jakże byłoby inaczej i piękniej, prościej, gdyby każdy miał choć odrobinę chęci, zaufał i dał szansę dalej rozwijać skrzydła... O ile więcej szczęśliwych, spełniających się ludzi rodzinnie i zawodowo chodziłoby po świecie...
    Pozdrawiam, Kissiak
    www.kissiak.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń