poniedziałek, 9 kwietnia 2012

it's all about timing

Wygląda na to, że wkroczyłam już w wiek, kiedy pewne rzeczy działy się za moich czasów.
Za moich czasów dzieci grały w gumę i, w dzień taki jak dziś, biegały z wiadrami pełnymi wody. Młodzież była bardziej kulturalna i grzecznie ustępowała miejsca starszym ludziom.

Za czasów moich rodziców młodość też wyglądała inaczej. Domowymi sposobami ścierało się jeansy kupione za majątek w Pewexie, a potem, w odpowiedzi na krzyk sąsiadki, której pozrywano wszystko jabłka, za pomocą nitki zawieszano je z powrotem na drzewie.
I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za czasów każdej młodości było lepiej.

Na rozmowy o tym, co było pozwalamy sobie przy okazji rodzinnych spotkań przy stole. Każdy wspomina swoją, lepszą od innych, młodość.
I gdzieś między głośnym śmiechem jest smutna tęsknota za tym co było. Tęsknota nastolatka za czasami, kiedy problemem był brak najnowszej kasety Perfectu, zła ocena ze sprawdzianu z matematyki albo, tak jak za moich czasów, brak prawdziwej lalki Barbie.

38 komentarzy:

  1. oczywiście!
    u mnie królowały: długie i krótkie dziesiątki; tydzień ma siedem dni :-)
    to pamiętam.
    Chyba dorastałyśmy w tym samym czasie...w różnych częściach Polski :-) tak sobie pomyślałam właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mogło się zdarzyć :)

      /w dobre dni skakałam "szyjki". Tydzień ma siedem dni i dziesiątki - klasyka!
      Powinnyśmy się kiedyś spotkać i zagrać. A co :)

      Usuń
    2. "szyjek" nie znam. koniecznie musisz mi pokazać!
      :-)

      Usuń
    3. No jak to nie znasz? Musisz znać :)
      Cokolwiek się skakało skakało się najpierw kostki, potem kolana, uda, pas, pachy, szyjki i rączki :)

      Usuń
    4. i uszka!
      tak! było coś takiego.
      Nie pamiętam nazwy...u mnie ta gra nosiła inną nazwę.

      Usuń
    5. Tak! Były też uszka, choć te były ciężkie dla nieskaczących :)

      Usuń
    6. "ty-dzień ma sie-dem dni" - chórem podczas skoków krzyczały dziewczyny... chyba (właśnie) przy tej grze!

      Usuń
    7. w kapsle grałam z chłopakami.mieliśmy bazę za krzakami, zakopywaliśmy pod nimi skarby. w skrzynce z licznikami (w klatce) chowałam dzidy. i zbiórki przy trzepaku pamiętam.

      Usuń
  2. A ja mam prawie siedemnaście lat i też czuję pewien dysonans pomiędzy obecnymi dziećmi a mną. Ja w wieku sześciu lat jako żołnierz czołgałam się po rowach z chłopakami na wsi, a moja sześcioletnia kuzynka gra w ubieranie modelek na komputerze...
    Trochę jakby współczesne dzieciństwo utraciło swój czar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z moich uczennic pokazywała mi tę "grę".
      Pola, lat 5.

      Usuń
  3. Ciekawa jestem, jakie obrazy z dzieciństwa zapiszą się w pamięci dzisiejszych dzieci??? Czy będą miały jakieś kody językowe, tak jak my??? "Uszka", "szyjki" - i wszystko jasne :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że będą miały.
      iPhone, iPad, aplikacja i co tam jeszcze.

      Usuń
    2. To ja wolę tajemnicze dla dzisiejszego pokolenia "uszka" i "szyjki"...:)

      Usuń
  4. Może jestem młodsza, ale "za moich czasów" też było inaczej :). Też grało się w gumę (tydzień ma siedem dni! Choć zawsze byłam trochę za niska na ten ostatni etap z rękami, szczególnie, że moje koleżanki były zawsze wyższe) i też brakowało lalek, choć Barbie dostałam kiedyś na urodziny, ale moim marzeniem była Baby Born (moja koleżanka miała trzy! Ech, ta zazdrość).

    I oczywiście było lepiej. I oczywiście dzieci moich dzieci uznają, że za ich młodości było lepiej, a moje dzieci uznają, że za ich. Mam wrażenie, że dzieciństwo zawsze się idealizuje. Bez względu na to, jakie by ono nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że pierwszą Barbie Mattele kupiła mi Babcia.
      Potem miałam ich kilka. Hitem na podwórku była Barbie "Diamentowa" (czyli, poprawnie, Sparkle Eyes) :)

      Usuń
    2. Ja nawet nie wiem, jak moje się nazywały... Miałam jedną, do której był dołączony pierścionek zmieniający kolor pod wpływem temperatury, dwie bliźniaczki (jedna miała żółtą, druga różową sukienkę) i taką, która miała doczepiane włosy (i tak obcięłam ją możliwie najkrócej, nie wiem, czy to nie do niej był pierścionek). A do tego jeden Ken w granatowych spodenkach :).

      U mnie nie sama Barbie była hitem, ale domek dla niej, którego niestety nigdy nie miałam.

      Moje Barbie zresztą lubiłam niszczyć. Tzn. po wykąpaniu ich chciałam je wysuszyć, ale nie wiedziałam, że nogi się stopią pod wpływem żelazka ;).

      Usuń
    3. Moja Przyjaciółka miała domek z winą. To dopiero było coś! :)

      Usuń
  5. Oj też mialam barbie prawdziwą prawdziwą w jeansach i różowym topie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. to już można Ci życzyć Wszystkiego, czego sobie wymarzysz? :) To ja Ci życzę. 30 to super wiek! :)))
    PS nie sądzisz, że Baran, to dobry znak? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dobry, nie mówię nie :)
      Tyle tylko, że ja jestem Panną. Chociaż jest, jak to mówiła moja nauczycielka od historii, trochę pazur, bo ja jestem z przełomu znaków.
      Ale widzę, że Tobie wszystkiego dobrego! Spóźnione, ale szczere :)

      Usuń
    2. o masz. hahahaha :))) to się nieźle wyrwałam przed czasem :D i to dwa razy! to co Ty tu już z tym wiekiem. sądziłam, że to już teraz, zaraz! :))) a ja dziękuję dziękuję :))) powrócę zatem z tematem jesienią. a co!

      Usuń
    3. Mam takie podejrzenie, że nie znasz dobrze żadnej Panny :) Bo Panny, z natury analityczne, planują wszystko z pewnym wyprzedzeniem. Także przekroczenie magicznej 30 :)

      Jednak zapraszam w sierpniu na urodzinową kawę, choć jeszcze nie trzydziestą :)

      Usuń
  7. To ja jestem w tym samym chyba wieku co Ty, bo również coraz częściej w tej mojej głowie myślę sobie, "za moich czasów... 15-latki nie robiły seksualnych min czy póz do aparatów i nie pokazywały tego publicznie..." Coś takiego na przykład sobie myślę a później zdaję sobie sprawę, że dla wielu z nich już jestem 'stara' bo 30-tka prawie na karku... Przynajmniej ja w ich wieku tak bym o sobie myślała:/ Pokomplikowane to i czasami trochę trudne do przyjęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie osobiście takie dziewczęta przerażają.
      Gdzie są rodzice, kiedy takie dziewczę wychodzi to szkoły, to ja nie mam pojęcia. (I zabrzmiałam jak moja Mama!) :)

      Usuń
    2. Najgorsze jak dla mnie jest to, że ja wiem, że nawet będąc w wieku w jakim jestem nie było by mnie stać na zachowywanie się w ten właśnie sposób i dlatego też tak często zastanawiam się jaki rodzaj kobiet wyrośnie z takich nastolatek??? A rodzice takich dzieci to osoby, którymi boję się zostać i poprzysięgam sobie, że jednak będę inna i moje przyszłe dzieci też...

      Usuń
  8. Słuchając mojej 14 letniej kuzynki, zastanawiam się skąd tak duża przepaść. Będąc w jej wieku, na myśl o związkach (de facto czysto platonicznych) byłam zawstydzona. A dzisiaj wstyd to być w tym wieku i zachować jakąkolwiek dozę cnotliwości..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że kiedy byłam młodsza Mama zabroniła mi oglądać "Seks w wielkim mieście". Nigdy nie widziała żadnego odcinka, ale myślę, że sam "seks" w tytule Ją przeraził.
      Dziś odcinek "Seksu w wielkim mieście" można nakręcić na każdym przystanku autobusowym. Nawet w najmniejszej miejscowości.

      Usuń
    2. I to w dużo bardziej hardcorowej wersji. Słuchając nowoczesnych gier (bynajmniej nie jest to butelka) w gimnazjach, włos jeży się n głowie. Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń
  9. O, a pamiętacie oranżadę w proszku (była też w torebce foliowej), watę cukrową na patyku i gumy Donald? My graliśmy też w 'zbijaka', 'klasy' no i oczywiście w gumę ;)
    Eh, wspomnień czar...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Watę cukrową na patyku kupuję przy każdej możliwej okazji :)

      Usuń
    2. ja też!
      lubię jak mi się przykleja (wata) do brody i nosa!
      a oranżadę pamiętam. woreczki wypełnione kolorowymi płynami i (koniecznie) uzbrojone w słomki!

      Usuń
  10. Nawiązując też do poprzedniego wpisu, trzydziestka jest OK. A nawet lepsza. Nie zamieniłabym swojego 30-letniego tu i teraz na żaden wcześniejszy etap życia, nie ma mowy. nawet za cenę sporadycznej tęsknoty do tego, co było "kiedyś" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wtrącę się. Mam 14 lat (właśnie idę do 2 klasy gimnazjum) i oprócz blogowania maluję, kleję, rysuję, ciapię i chlapię na kartkach, płótnach, kartonach, tekturach i wszystkim na czym się tylko da :) Często robię w pokoju przemeblowanie, ustawiam meble, lampki, wazony, ozdoby... Uwielbiam leżeć w łóżku z zeszytem, w którym zapisuję wszystko, co tylko przyszło mi do głowy. No i Kubusia Puchatka lubię poczytać :) Słucham jazzu, bluesa, muzyki klasycznej, gram na pianinie, w tenisa, jeżdżę konno, a słowo ''Facebook'' przyprawia mnie o mdłości. Tak właśnie spędzam wolny czas. I smutne jest to, że tak trudno znaleźć teraz przyjaciół, bo wszyscy zajmują się tylko swoim tyłkiem. NO I PODSUMOWUJĄC gimnazjum to najgorsza - hmmm, rzecz? - jaką ludzkość wymyśliła. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń